Ugryzienia kotów a depresja - uczeni znaleźli związek

Uczeni z University of Michigan przeanalizowali zbierane w ciągu dekady dane medyczne niemal 1,3 miliona pacjentów. Odkryli, że liczba osób ugryzionych przez odpowiada liczbie pacjentów, u których zdiagnozowano .

Co więcej, obliczono, że u 47 proc. kobiet ugryzionych przez koty diagnozuje się depresję. Tę samą zależność odnotowano u 24 proc. ugryzionych przez zwierzęta mężczyzn.

Niemniej jednak, na pytanie czy ugryzienia kotów prowadzą do depresji, autorzy odpowiadają, że prawdopodobnie nie. Możliwe jest, że ludzie doznający symptomów depresji częściej są właścicielami zwierząt, bo te pomagają w poprawie nastroju. Wiąże się to jednak także ze zwiększoną możliwością bycia ugryzionym przez czworonoga.

Inne możliwe wyjaśnienie jest takie, że koty mogą gryźć ich właścicieli, jeśli obserwują zmianę ich stanu psychicznego. Z badań wynika np., że osoby z depresją często unikają kontaktu wzrokowego, co może uczynić je bardziej podatnymi na kocie ugryzienia.

Co więcej, dość powszechnym pasożytem kotów jest Toxoplasma gondii, który łatwo może być przeniesiony z kota na jego właściciela, a powoduje długotrwałe skutki dla pracy mózgu i może przyczynić się do oraz zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Jednakże uważa się, że wspomniany pasożyt nie jest przenoszony poprzez ugryzienie, a raczej w wyniku kontaktu z nim np. przy zmianie żwiru w kuwecie.

Eksperci podają kilka wskazówek, jak bezpiecznie „funkcjonować" z kotami. Przede wszystkim nie należy pozwalać, by zwierzęta lizały twarz właściciela, nie wolno też prowadzić z nimi przypominających walkę zabaw, podczas których łatwo zostać dotkliwie podrapany. Poza tym należy często wymieniać wkład kuwety i dezynfekować ją. Wreszcie nie należy mocować się z kociakiem chcąc mu coś zabrać. Jeśli jest to konieczne, lepiej pomoczyć go wodą niż „walczyć wręcz".