29-12-2011
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Tłumy pod aptekami, przerażeni pacjenci, protesty lekarzy i aptekarzy – to efekt opublikowania nowej listy leków refundowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Lista pojawiła się 23 grudnia, jednak mimo świątecznego zamieszania nie przeszła bez echa - informuje raport Instytutu Monitorowania Mediów przygotowany w ramach projektu Kompas Social Media. Na dobry początek kadencji Bartosz Arłukowicz zebrał gromy ze strony politycznej opozycji, ekspertów i internautów.
Internetowa gorączkaOd momentu ujawnienia, czyli od 23 grudnia, w ciągu sześciu dni - mimo świąt Bożego Narodzenia i zamieszania przed Sylwestrem, nowa lista leków refundowanych stała się przyczyną ponad 1700 publikacji w Internecie. Ustawa refundacyjna, bezpośrednio z listą związana, wywołała odzew nieco mniejszy – 1232 materiały.
Na liście zabrakło – według ekspertów – 847 leków, w tym środków kluczowych m.in. dla cukrzyków i astmatyków. Dodatkowo lista nie uwzględnia innych środków niż apteczne – na przykład chemioterapii. Ustawa refundacyjna wprowadza stałe ceny leków, co oznacza koniec promocji w aptekach – ważnych dla pacjentów leków „za złotówkę” lub „ za grosik”. Nowe rozwiązania dotyczą też recept, co przełoży się na kolejne obowiązki dla lekarzy i aptekarzy, m.in. w zakresie sprawdzania ubezpieczeń chorych. Powinnością lekarzy stało się też informowanie o tańszych zamiennikach leków. Na protesty wszystkich zainteresowanych: grup zawodowych, pacjentów oraz opozycji nie trzeba było długo czekać.
Najczęściej powracającym w publikacjach internetowych wątkiem okazały się zmiany na liście leków refundowanych, które uderzą w cukrzyków. Pojawiło się 608 materiałów dotyczących tej grupy chorych. Dwa razy mniej publikacji opisywało sytuację astmatyków. W ponad 400 tekstach znalazł się wynik obliczeń ekspertów – brak 847 leków na nowej liście. W 238 materiałach relacjonowano chaos i kolejki w aptekach, będące efektem podwyżki cen leków. Same podwyżki omawiane były w niemal 400 publikacjach.
Chłopiec do bicia Reakcja opozycji była szybka i stanowcza. Najczęściej cytowana była wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS ocenił, że „szukanie oszczędności wśród najsłabszych i chorych ludzi jest sytuacją niebywałą, skandaliczną i podłą". Rzecznik prasowy SLD Dariusz Joński poinformował, że ustawa to „knot, który doprowadzi do paraliżu służby zdrowia”. "Sojusz Lewicy Demokratycznej 2 stycznia w Sejmie organizuje dość ważne spotkanie ludzi, którzy na co dzień zajmują się służbą zdrowia. Chcemy wprowadzić nowelizację ustawy refundacyjnej tak, aby lekarz badał stan zdrowia, stawiał diagnozę i wypisywał recepty, a nie sprawdzał, czy pacjent jest ubezpieczony" - powiedział Joński.
Obiektem ataków stał się minister Bartosz Arłukowicz. Tylko niewielu dziennikarzy, komentatorów i polityków pokusiło się o sprecyzowanie, że Arłukowicz jest jedynie wykonawcą projektu swojej poprzedniczki, Ewy Kopacz.